Opis
Po latach oczekiwania, w formie oficjalnego streamingu ukazuje się wreszcie „przeklęty”, a teraz pieczołowicie odrestaurowany film dokumentalny „Let It Be” w reżyserii Michaela Lindseya-Hogga (nieślubnego syna Orsona Wellesa odpowiedzialnego za parę klipów zespołu). Przyjrzyjmy się więc płycie, która – chcąc nie chcąc – powstała podczas sesji, które seans portretuje. Nagraną jako przedostatnią, lecz wydaną już po rozpadzie zespołu jako zwieńczenie dyskografii liverpoolczyków.
Bo nie ma drugiej płyty The Beatles, którą można byłoby tak łatwo ulepszyć. Choć Lennon twierdził, że Phil Spector stworzył z tej „kupy gunwa” coś, co dało się słuchać, to mnie jednak nie opuszcza wrażenie, że Fantastyczna Trójka na złość perfekcjoniście Paulowi postanowiła nieco zsabotować rezultat; jak gdyby celowo wydali niedoróbkę, by powiedzieć nią swoim słuchaczom: „proszę bardzo, to wszystko na co nas stać, dajcie nam już spokój!”. No nie tak się kończy historię, Panowie!
Tak oto istne perły mieszają się z ewidentnymi kasztanami, a między utworami niepotrzebnie zostawiono przekomarzania muzyków, potęgując wrażenie „nielegalności” i roboczego charakteru tego, co słyszymy. Zastrzeżenie budzi już kolejność utworów. Tak ospałego, rozczarowującego otwarcia w postaci „Two of Us” nie posiada żadna inna ich płyta. Raczej nie przeszedłby selekcji żadnego innego albumu, ale za to George ciekawie wywija basowe partie na zwykłym „elektryku”. Następująca po niej „Dig a Pony” również dupy nie urywa. Gdyby John dopisał do niej jakiś zaskakujący mostek, to byłoby naprawdę coś. Ale przepiękna „Across the Universe” z bodaj najbardziej poruszającym, poetyckim tekstem Lennona to już prawdziwy majstersztyk.
Wkład Harrisona również nie kładzie na łopatki (co miało nastąpić już pół roku później na pożegnalnej „Abbey Road”). Walczyk „I Me Mine” rościł już spore nadzieję, lecz kompozytora nieco zawiodła intuicja, gdyż dodał do niej mało przystający refren. Z kolei przyjemniacki, akustyczny „For You Blue” to ćwierć tego, na co było stać Cichego Beatlesa.
Najmłodszy z paczki błyszczy w zupełnie innym miejscu. Ubolewam, że to nie tutejsza wersja tytułowego hymnu jest tą bardziej znaną, lecz singlowa, gdyż to do niej George dograł ogniste solo oraz parę drobiazgów. Czapki z głów! Najwyższe honory należą się autorowi tej pieśni, ale przede wszystkim za balladę „The Long and Winding Road”. Że też kiedyś nie przepadałem za kompozycją, którą dziś z całą stanowczością uznaję za ścisły kanon McCartneya! A przecież wszyscy doskonale wiemy, jak wyśrubowany poziom sam sobie narzucił…
Za to od zawsze kocham „I’ve Got a Feeling”, który przecież jest sklejką pomysłów obu liderów, ale zagraną z taką pasją, że klękajcie narody. Z tych samych powodów broni się nawet taka błahostka jak „One After 909”. Niestety nie dotyczy to takiego odpadu jak improwizacja „Dig it”, której niespełnaminutowy fragment został tu umieszczony nie wiadomo po co, bo nadawałby się co najwyżej jako ukryty utwór bonusowy. Tak samo jak zresztą marynarska przyśpiewka „Maggie Mae”. McCartney słusznie pozbył się obu fragmentów w „rozebranej” wersji albumu, dokładając za to kapitalne Lennonowskie „Don’t Let Me Down”. Jej brak uważam za zdecydowanie największy szkopuł oryginalnego krążka.
„Get Back”, który wstępnie miał przecież posłużyć za tytuł całości, to dosyć dziwne, zupełnie nietrafione zakończenie albumu. Tym bardziej, że Spector uciął outro i ten motoryczny numer kończy się przedwcześnie w stosunku do wersji singlowej. Znacznie lepiej sprawdziłby się jako wprowadzenie do materii, co udowodniła edycja „Let It Be… Naked”. Do jej wydania w 2003 roku doprowadził McCartney, który przez 33 lata nie mógł pogodzić się z kształtem, jaki przybrała oryginalna wersja. Nie był to jednak wstępny miks sporządzony przez Glyna Johnsa (który jest dostępny w ramach najnowszych wznowień albumu) jeszcze w 1969 roku, lecz ten oficjalny, który został następnie odarty z pogaduszek oraz wszelkich ingerencji niesławnego, aroganckiego Spectora. Przy okazji bardzo sensownie przetasował też tracklistę – z pożytkiem dla wszystkich, bo stworzył znacznie lepszy w odsłuchu wariant tego jakże niedoskonałego dzieła.
Utwory
A1. Two Of Us
A2. Dig A Pony
A3. Across The Universe
A4. I Me Mine
A5. Dig It
A6. Let It Be
A7. Maggie Mae
B1. I've Got A Feeling
B2. One After 909
B3. The Long And Winding Road
B4. For You Blue
B5. Get Back