Opis

W tym roku obchodzimy ćwierćwiecze tego pamiętnego krążka. Z tej okazji wznowiono go na podwójnym – niebieskim i czerwonym – winylu.
To dzięki tej płycie RHCP stali się tym wielkim stadionowym zespołem. To nim wrócili w glorii i chwale rzutem na taśmę jeszcze w starym milenium, co zaskoczyło zapewne również ich samych. Gdyby nie ona, mieliby na koncie tylko jeden złoty strzał w postaci „BloodSugarSexMagik”, na którym co najwyżej mogliby ujechać klubowe trasy, ale o arenach chyba mogliby zapomnieć. I tak z kultowego wykonawcy stali się zespołem masowym. I to żaden grzech. A warto poznać cały krążek, no bo właściwie w czym taki „Easily” i „This Velvet Glove” ustępuje pozycjom, które stały się przebojami? Poziomem artystycznym raczej nie, co najwyżej wartością komercyjną.
Lepszego wejścia chyba nie mogło być. „Around the World” do dziś iście „koncertowo” sprawdza się w warunkach scenicznych. To zarazem jedyny „mocniejszy” singiel na tym przebojowym krążku (no bo trzeba to powiedzieć: od tej płyty (Pa)Pryki zaczęli powolutku dziadzieć). Niedługo później słyszymy pierwszy singiel, do dziś mój zdecydowany faworyt tracklisty: „Scar Tissue”. Parę lat później tytuł tej ballady posłużył Anthony’emu jako szyld zaskakująco interesującej autobiografii.
Z dzisiejszej perspektywy aż trudno uwierzyć, że tytułowy numer był dopiero 4. propozycją singlową, bo przecież każdy tę balladę zna do cna. Sam zaś zawsze preferowałem „Otherside”. W Internecie bez problemu znajdziecie partie wokalne samego Johna, ale żeby zachwycić się ostatnimi refrenami (od 3.30) wystarczy wersja właściwa.
Mamy tu jeszcze m.in. usypiacz w postaci kołysanki „Porcelain”, ale gdybym mógł zaingerować w kształt albumu, to w pierwszej kolejności pozbyłbym się drażniącego, nieco przyciężkiego „Saviour”. „Purple Stain” brzmi zaś niczym żywcem wyjęty z pamiętnego „BloodSugar”. Przygodę z Kalifornizacją kończymy balladą tak delikatną, że Chad Smith nawet nie był tu potrzebny: „Road Trippin’”, którą zaproponowano na ostatni, tyleż zaskakujący, co zasadniczo zbędny singiel wydany aż 1,5 roku (!) po premierze albumu. (Typowałbym raczej wspominaną „Easily”).
Ma więc ten krążek status „magiczny”, może wręcz „mityczny”. Również i ja przejawiam wobec niego naprawdę szczery sentyment, niemniej uważam, że jego poziom artystyczny – bo wartość komercyjna została pozytywnie zweryfikowana przez rynek – jest odrobinę przeceniany. Zresztą z całą świadomością twierdzę, że multiplatynowa „Californication” może i była kopalnią przebojów, dzięki którym wylądowała w wielu domach, ale to jej następczyni miała znacznie lepsze utwory niesinglowe (za to znacznie słabsze utwory wybrane do promocji), a więc w konsekwencji wydaje się płytą nie tak interesującą jak „barokowa” „By the Way”.

Utwory

LP 1

A1. Around The World 3:58
A2. Parallel Universe 4:30
A3. Scar Tissue 3:37
A4. Otherside 4:16

B1. Get On Top 3:17
B2. Californication 5:21
B3. Easily 3:51

LP 2

C1. Porcelain 2:44
C2. Emit Remmus 4:00
C3. I Like Dirt 2:38
C4. This Velvet Glove 3:45

D1. Savior 4:52
D2. Purple Stain 4:13
D3. Right On Time 1:52
D4. Road Trippin 3:25