Opis
„Ring Ring” to najmniej równy album ABBY, więc łatwo przyczepić do paru szczegółów. Przynajmniej takie właśnie podejście uosabia spore grono pismaków. Ja zaś ubolewałbym srodze, gdyby ten krążek nie powstał, bo na przestrzeni przyniósł mi sporo frajdy, a końca nie widać! Żeby dziś każdy pisał takie „słabizny” jak niepowtarzalny duet Benny Andresson-Bjorn Ulvaeus!
Tak naprawdę nie jest to nawet pierwszy album ABBY, ponieważ oryginalnie wyszedł pod przydługim szyldem Bjorn & Benny, Anetha & Frida (naprawdę dłuższego się nie było?). Niemniej mamy do czynienia z nikim innym niż największym towarem eksportowym Szwecji zaraz po Volvo. Co ciekawe, lektura debiutu udowadnia, że właściwie styl muzyczny zespołu był już wówczas zasadniczo ukształtowany, lecz jeszcze nie do końca sprecyzowany. Wszystko, co tutaj słyszymy zostanie na kolejnych krążkach rozwinięte i dopracowane, ale już te mniej lub bardziej śmiałe wprawki potrafią być rewelacyjne. Słuchającego nawet pobieżnie raczej nie opuści wrażenie, że mamy tu do czynienia z „łapanką”, czyli zapewne wrzucono na tracklistę wszystko, co tylko w tamtej chwili można było wykorzystać. Nie oznacza to wszak jakiegoś tragicznego poziomu, ale nie ulega wątpliwości, że zespół, a właściwie obaj głównodowodzący, w przyszłości staranniej dobierali repertuar kolejnych krążków. Nie przekonuje właściwie tylko pozbawiony ciekawej melodii albo jakiegoś „haczyka” „I Saw it in the Mirror”, który miał się chyba wyróżniać umyślnie kanciastą melodią, a wszystko wskazuje na to, że byłoby lepiej zaprezentować ją zwyczajniej. Może jeszcze „She’s My Kind of Girl” i zdradzająca już musicalowe ciągoty twórców „I am Just a Girl” nie są aż tak udane, ale wstydu załodze nie przynoszą. Zaś taka „Nina, Pretty Ballerina” (co za basik!) czy „Me and Bobby and Bobby’s Brother” to świetne, niezwykle zgrabne numery!
Dla niedzielnych słuchaczy ABBY największe zaskoczenie będzie stanowić odkrycie, że nie wszystkie partie wokalne zostały wykonane przez dziewczyny, lecz również Björna, którego tembr głosu może być niemal całkowicie nieznany większości osób jakkolwiek zapoznanych z twórczością zespołu. A na „Ring Ring” wykonuje całkiem sporo wiodących wokali, choć z płyty na płytę tę aktywność coraz bardziej redukowano.
Debiutancki krążek kwartetu (pod taką czy inną nazwą) to także jedyna pozycja, na której znajdziemy kompozycję Agnethy – i trzeba przyznać, że bardzo udaną. I to nie jest tak, że panowie bronili zaciekle monopolu na dostarczanie materiału, ponieważ zachęcali koleżankę do dalszych prób, ale podobno autorka „Disillusion” była wobec swoich kolejnych prób zbyt surowa.
Największym hitem i zarazem pierwszym singlem owego składu był „People Need Love”, który faktycznie lśni jako jeden z highlightów produkcji na równi z porywającym napędzany świetnym prostym riffem utworem tytułowym, który niesłusznie nie zakwalifikował się do Eurowizji. Jeszcze lepszą kompozycją była wspaniała „Love Isn’t Easy (but it Sure is Hard Enough)”. To jeden z tych utworów, podczas których entuzjazm udziela się chyba w równym stopniu muzykom, jak i słuchaczom. Coś wspaniałego. A „Rock’n’Roll Band” ze szkoły „Ring Ring”, który powinien być hitem, wieńczy ten uroczy – słodki i grzeczniutki – a zarazem udany krążek. Jeszcze jeden „porywacz” tj. „Santa Rosa” znajdziemy jako bonus do wydania CD.
Utwory
A1. Ring, Ring (Bara Du Slog En Signal) 3:05
A2. Another Town, Another Train 3:10
A3. Disillusion 3:03
A4. People Need Love 2:42
A5. I Saw It In The Mirror 2:33
A6. Nina, Pretty Ballerina 2:50
B1. Love Isn't Easy (But It Sure Is Hard Enough) 2:52
B2. Me And Bobby And Bobby's Brother 2:46
B3. He Is Your Brother 3:15
B4. Ring, Ring (Engelsk Version) 3:03
B5. I Am Just A Girl 3:00
B6. Rock'n Roll Band 3:12