Opis
Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale parę takich arcydzieł by się znalazło.
Wczoraj, tj. 7 października wypadły urodziny najważniejszego Radiogłowca, więc uderzymy banalnie, ale nader skutecznie, bo z grubej rury – czyli sięgniemy po opus magnum Thoma Yorke’a. Choć – zdaje się – daremny to trud, bo czy prawdopodobnie najwybitniejsze dzieło światowej fonografii lat 90. – dający radę w starciach z czołówką pozostałych dekad – wymaga jeszcze dodatkowej promocji?
„OK Computer” pozostaje najdoskonalszym balansem między graniem żywym a elektronicznym jaki znam, ale i tak najważniejsze pozostają najmocniejsze kompozycje, jakie wyszły spod palców, a raczej z (radio)głowy Thoma Yorke’a – pełne wysublimowanych progresji akordów w ramionach intrygującej, elektryzującej produkcji Nigela Godricha. Już „The Bends” było wspaniałym, ale jednak „tylko” zbiorem znakomitych piosenek, a w przypadku „OK Computer” mamy już do czynienia z drobiazgowo opracowaną całością, gdzie nie ma mowy o najmniejszym przypadku ani chwili na nudę.
Na pewno wiecie, że do „No Surprises” panowie podchodzili nieliczoną liczbę razy tylko po to, by wykorzystać… pierwsze podejście. Chyba nie była to nadgorliwość tylko przyzwyczajenie, że przecież pierwsze podejście nigdy nie może być idealne, a jednak już wtedy osiągnięto niepodrabialną magię. Tysiące, jeśli nie miliony znaków oraz multum roboczogodzin poświęcono, by oddać w słowach geniusz, rozebrać na czynniki pierwsze maestrię takich legendarnych dzieł jak piorunujące, wielowątkowe „Paranoid Android”, pasjonującą balladę w stylu beatlesowskiego „Sexy Sadie” „Karma Police”, niepodrabialny pozaziemski, nierealny klimat „Climbing up the Walls” czy rozbrajające „paraświęteczne” piękno „No Surprises”, ale jakoś mało się mówi o zdumiewającej urodzie takiej ballady „Let Down”, której przecież niczego nie brakuje, ale miała tego „niefarta” trafić na wybitną płytę, gdzie bardziej spektakularne koleżanki kradną cały splendor. Oczywiście to tylko wrażenie, bo również gdyby nie takie cuda, nie omawialibyśmy „OK Computer” jako jedno z największych osiągnięć współczesnej kultury. Iście fascynującą podróż od pierwszych do ostatnich dźwięków. Najbardziej zadziorny, mocno costellowy „Electioneering” też wydaje się wciąż niedopieszczony przez krytykę.
Wiadomo, że Radiogłowi znani są ze smęcenia, o czym powstał już niejeden mem. Uprzedzeni (pozbawieni głowy?) malkontenci znajdą powód do narzekań czy to we fragmentach „Exit Music (for a Film)” albo przedostatnim „Lucky”, ale najwięcej tego pierwiastka zostawiono w wieńczącym całość jazzującym „The Tourist” (wyjątkowo napisanej przez jubilata niesamodzielnie, a wraz z Jonnym Greenwoodem), ale to jakże potrzebna foniczna zamuła podsumowująca ogół zmagań słuchacza niczym krajobraz po bitwie. Nierównej walce z absolutem.
Takie rzeczy trafiają się słuchaczom nie częściej niż raz na dekadę. Najlepszym artystom raz na cały żywot. A większości nigdy.
Utwory
1. Airbag
2. Paranoid Android
3. Subterranean Homesick Alien
4. Exit Music (For a Film)
5. Let Down
6. Karma Police
7. Fitter Happier
8. Electioneering
9. Climbing Up The Walls
10. No Surprises
11. Lucky
12. The Tourist