Opis
Bodaj nigdy w Polsce nie było tak głośno o „Imagine” jak w ostatnich dniach. Ba, która pieśń – obojętnie rodzima czy zagraniczna – zajmowała polską opinię publiczną tak intensywnie jak teraz ów ikoniczny song z 1971 roku? No i co to w ogóle za pomysł, by emocjonować się opinią komentatora sportowego na jakikolwiek temat, a już zwłaszcza dotyczącą pieśni sprzed ponad pół wieku? Zdawałoby się, że nie ma teraz nastroju pochylać się nad tak miałkimi sprawami jak jakaś tam piosenka pop… Choć tak sobie myślę, że gdybyśmy mieli pochwalić się tylko jedną kompozycją przed obcą cywilizacją, to czy istnieje lepsza pieśń, która mogłaby godnie reprezentować nasz świat?????
W końcu od tego sztuka jest, by móc ją interpretować po swojemu. Autor może doskonale wiedzieć, co miał na myśli, ale nie ma najmniejszej władzy nad wyobraźnią swej widowni. Ale tutaj absurd goni absurd. Nie wiadomo dlaczego i właściwie po co „pan z telewizji” podzielił się zdawkową refleksją na jej temat w czasie uroczystości otwarcia obecnych igrzysk olimpijskich, bo to chyba nie czas i miejsce na zagadki typu „co poeta miał na myśli”. Zakładam, że większość słuchaczy – jeśli w ogóle wgłębiała się w przede wszystkim pacyfistyczne przesłanie utworu – raczej interpretowała ją jako marzycielską, świadomie naiwną wizję utopijnego świata pozbawionego własności, państw i religii (a tym samym i konfliktów), która w praktyce nie ma prawa się ziścić, ale w teorii wciąż pozostaje nader kusząca. To, czy nazwiemy ową imaginację komunizmem czy zastosujemy wobec niej jeszcze inną łatkę, jest integralną decyzją interpretatora. Takie jego prawo, żadne tam szarganie świętości.
Tzw. „wielkie idee” mają to do siebie, że zawsze znajdą się punkty styczne nawet z przeciwstawnymi tezami i tym tropem mógł pójść sam autor, a za nim również i Przemysław Babiarz. Problem w tym, że Lennon był często niekonsekwentny, nieprecyzyjny i niespójny w swoich słowach, jak również humorzasty i ogólnie „nieokrzesany”. No i był „tylko” artystą, a nie politykiem ani politologiem lub socjologiem, lecz co najwyżej amatorskim komentatorem zjawisk, o które zapytali go dziennikarze. Nie będę ukrywał, że mam z całej sprawy lekki ubaw. Ale czy to zarazem nie jest piękne w swej niespodziewanej grotesce, że Polacy tym razem zaczęli kłócić się o wymowę zagranicznego dzieła kultury tak zapalczywie, że sprawę opisał nawet „Washington Post”? To ci dopiero!
A jeśli już o sztuce mowa… W tym całym zamieszaniu chyba naiwnością będzie wierzyć, że ów szum skłoni zbyt wielu do poznania w całej rozciągłości najważniejszego solowego dzieła założyciela The Beatles, przez wielu uważane za najlepszy z katalogu postzespołowego. Bądźcie mądrzejsi i sprawdźcie sobie własny egzemplarz! Tylko nie sugerujcie się fatalną okładką albumu „Imagine”, bo zawartość zupełnie z nią nie licuje. To lektura obowiązkowa praktycznie dla każdego szanującego się człeka XXI wieku (ma ją nawet mój lekarz pierwszego kontaktu!), choć jej twórca zginął całe 2 dekady przed nowym milenium.
Zresztą idę o zakład, że nawet tytułowa pieśń - zdecydywnie jedna z najważniejszych z zasobów światowego dziedzictwa - jest znana praktycznie każdemu, ale mało kto się w nią wsłuchuje. W pamięci zostaje przede wszystkim duet fortepian+wokal, już ascetyczna sekcja rytmiczna w powszechnej świadomości łatwo ginie, a niejeden mógłby się zdumieć na wieść, że towarzyszy im również delikatna, schowana w miksie sekcja smyczkowa zręcznie podkreślająca urodę głównego tematu.
Resztę tracklisty prosimy rozpracować we własnym zakresie. Szczególnie polecamy dwupłytową edycję deluxe z mnóstwem ciekawych dodatków (single, b-side’y, outtake’i, dema, overduby, alternatywne miksy lub podejścia). Jeśli to nadal za mało, to wydawnictwo zawierające oryginalny film zrealizowany przez Johna i Yoko, będący de facto teledyskiem do całego albumu, oraz dokument przybliżający proces nagrywania tego albumu o tytule „Gimme Some Truth” w reżyserii Andrew Solta powinno zaspokoić apetyt najbardziej wymagających fanów. Parę lat temu ukazał się jeszcze jeden obraz przybliżający pracę nad tym samym albumem, ale w znacznie szerszym ujęciu biograficznym. Za „Above Us Only Sky” odpowiada Michael Epstein. Zachęcamy wszystkich komentatorów sportowych do seansu przed kolejnymi igrzyskami!
Utwory
A1. Imagine
A2. Crippled Inside
A3. Jealous Guy
A4. It's So Hard
A5. I Don't Want To Be A Soldier
B1. Give Me Some Truth
B2. Oh My Love
B3. How Do You Sleep?
B4. How?
B5. Oh Yoko!