Opis

Nie dawno wrzuciłem sobie "Seven Churches" grupy Possessed, który rozsadził w 1985 roku mózg niejednego słuchacza ciężaru. Nie inaczej musiało być z inną płytą wydaną tego samego roku (choć pół roku później), a mianowicie "Hell Awaits", czyli 'dwójka' Slayer! Po dość black/speedowym debiucie "Show No Mercy", przyszedł czas na opus magnum i to w pełni thrashowe, piekielnie okrutne, szybkie i agresywne. Ten album nie tyle co rozsadza łby śmiertelnikom, ale zabiera ich dusze do czeluści piekieł, a te swój odzew już dają w intro utworu tytułowego. Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałem tę płytę to ten początek przyprawił mnie o ciary (podobnie mam z zaczynającym się "Morbid Tales" Celtic Frost). "Kill Again" które jako drugie wjeżdża tu na pełnej, jeszcze bardziej podkręca klimat, lecz trzeci "At Dawn They Sleep" ukazuje nam czym będzie Slayer i jak będzie brzmiał w przyszłości. Ogolnie to na całym albumie wykrystalizował się styl Slayera, z odpowiednio wyważonymi riffami, szalonym i piskliwym brzmieniem gitar oraz wokalem Toma Aray'i, który chyba jako jedyny potrafił z tak doskonałą dykcją wystrzeliwać niczym karabin maszynowy pełne wersy utworów. Oczywiście robotę robią też bębny Lombardo, który ma w moim odczuciu więcej polotu i finezji niż na debiucie. Na uwagę zasługuje również bas Toma, który jest mięsiście wysunięty do przodu, co nie było wówczas takie oczywiste w tamtym okresie. Co do utworów - nie zapominajcie załączyć sobie "Necrophiliac" na pełny regulator! Cóż tam sie dzieje!

Utwory

A1. Hell Awaits
A2. Kill Again
A3. At Dawn They Sleep
B1. Praise Of Death
B2. Necrophiliac
B3. Crypts Of Eternity
B4. Hardening Of The Arteries